Czasem jest tak, że chociaż myślałoby się całą noc o czym by tu móc napisać posta to nic nie przychodzi do głowy,a czasem nastaje taki moment, że nagle masz mnóstwo pomysłów. Inspiracją staje się każda,najmniejsza rzecz, po której nigdy byś się tego nie spodziewał. Ci, którzy prowadzą własną stronkę, doskonale wiedzą o czym mówię.
A co mnie zainspirowało do stworzenia dzisiejszej notki ? Lekcja polskiego. Tak ... wiem jak to brzmi,ale zaraz Wam wszystko wyjaśnię.
Zaczęło się zwyczajnie jak zawsze. Weszliśmy do klasy i w mojej głowie znów ta okropna myśl,że będzie trzeba przetrwać kolejną nudną i jakże męczącą lekcje. Jakby tego było mało - język polski. Jeden z moich znienawidzonych przedmiotów w szkole średniej.
Przejdźmy jednak do sedna sprawy. Pani dyktuje temat - dokładnie taki jak temat dzisiejszego postu.
Wcześniej nie spotkałam się z tym łacińskim stwierdzeniem więc nie miałam pojęcia co ono oznacza.
Jak możecie się domyślić, nie trzeba było długo czekać na wyjaśnienie.
Dwa słowa : Księga Koheleta.
Przebrnęliśmy przez całą Biblię i została nam jeszcze ta księga do omówienia.
,, Marność nad marnościami i wszystko marność "
Autor tej księgi rozmyśla nad sensem życia ludzkiego. Widoczny jest w niej wyraźny pesymizm i poczucie przemijania, gdyż – według niego – wszystkie istoty czeka taki samo los, czyli śmierć.
Nic na świecie nie ma absolutnej wartości, nic jest trwałe, nic potrafi w pełni uszczęśliwiać.
Kohelet mówi o zachłanności ludzi, marnotrawstwie, traceniu i omijaniu tego, co piękne, chęci korzystania z jak największych przyjemności.
Ta lekcja zmusiła mnie do refleksji nad tym wszystkim. Jaki jest cel w tym ciągłym zabieganiu,staraniu się być w czymś coraz lepszym, w chęci posiadania najróżniejszych rzeczy ?
"Cóż przyjdzie człowiekowi z całego trudu,
Jaki sobie zadaje pod słońcem? "
Wszystko ma swój koniec. Nic nie trwa wiecznie.Wszystkie istoty na Ziemi w tym także ludzi spotka ten sam los. Ludzkie życie jest krótkie i kruche, nikt nie wie kiedy nastąpi jego koniec. Jedno jest pewne : wszyscy umrzemy. Najprawdopodobniej nikt nie będzie o nas pamiętał. Teraz pewnie pomyślicie :Co ona plecie? A rodzina?
Macie rację - oczywiście. Pomyślcie jednak co będzie za 200-300 lat. Czy znajdzie się ktoś kto będzie znał Wasze imię i nazwisko? Kto będzie wiedział kim byliście i co sobą reprezentowaliście? Kto będzie znał fragment historii,którą tworzyliście ?
Nikt ... zapewne nikt.
Powinniśmy cieszyć się więc tą chwilą i wykorzystać nasze życie jak najlepiej potrafimy, gdyż czas szybko ucieka. Postarajmy się nie tracić czasu na niepotrzebne smutki. Przecież kiedyś to i tak nie będzie miało znaczenia.
Co o tym myślicie ?
Co o tym myślicie ?